Jeśli dobrze pamiętam, to taki gulasz jadłem u kolegi Andrzeja w jego gospodarstwie agroturystycznym, na kursie wędliniarskim. Robiłem go dawno temu, więc jest czas aby sobie przypomnieć i przedstawić na blogu.
Potrzebujemy:
4 cebule
4 ząbki czosnku
4 liście laurowe
7 kulek ziela angielskiego
3 łyżki musztardy
1 opakowanie majeranku (około8 gramów )
pieprz, sól (należy pamiętać, że serca są peklowane)
oliwę do smażenia
4 ząbki czosnku
4 liście laurowe
7 kulek ziela angielskiego
3 łyżki musztardy
1 opakowanie majeranku (około
pieprz, sól (należy pamiętać, że serca są peklowane)
oliwę do smażenia
Wykonanie:
Najpierw peklowanie.
Do peklowania używamy peklosoli, jak sama nazwa wskazuje.
Serca wg receptur branżowych pekluje się np. na salceson wolsztyński - 14 st. Be - czyli 167 gramów peklosoli na litr wody, 0,4 litra solanki na kilogram serc. Czas peklowania 3-4 dni. Do salcesonu to odpowiednia solanka.
To dość mocna solanka i serca w gulaszu mogłyby być zbyt słone, dlatego proponuję zacząć od solanki około 10% czyli 100 gramów peklosoli na litr wody, 0,5 litra solanki na kilogram serc.
Przed smażeniem, serca oczyszczamy z wszelkich błon, żył i aort, tak aby zostało samo czerwone mięso.
Serca kroimy w paski około 5-6 mm.
Następnie dodajemy pokrojoną w kostkę cebulę i czosnek. Doprawiamy pieprzem. Chwilę dusimy a następnie zalewamy wodą i dusimy wraz z liśćmi bobkowymi i zielem angielskim około 2,5 godziny. W międzyczasie dodajemy musztardę. Na około pół godziny przed końcem gotowania dodajemy majeranek.
Po tym czasie mamy gotowe serca w gęstym sosie. W towarzystwie kaszy gryczanej i ogórków kiszonych, gulasz będzie idealny.
Smacznego życzy Paweł
Serca to niezwykle smaczne, czyściutkie, zdrowe mięso. To danie wydaje mi się być przepysznym, jednak na razie nie mam dostępu do dobrego surowca. Wiem, że na farmie córki w Słowenii rzeźnik oddaje im wołowe i cielęce serce, ale nie dopytałam, co się dzieje ze świńskimi. To jest farma eko i dobrostan zwierząt jest tam niezwykły, aż miło popatrzeć, jak zadowolone są te prosiaki. Gdy pojadę jesienią, poproszę, by schowali serca z Podenka i Bicenka (tak nazwaliśmy szczęśliwe prosiaki). Dobrze, że wywalczyłam, ze już nie dają psu płucek i ozorków, no i że policzków nie zaiwania już (bo nie prosili) cwany rzeźnik :-DD Pozdrawiam - Marzena
OdpowiedzUsuń